10.10.11

Aneta Kręglicka i bieganie :)


 Data dodania: 2011-10-10 12:45


Gazet zbyt często nie czytam, właściwie to tylko dwie regularnie (Przekrój i Angorę),
i dwie co jakiś czas (Zwierciadło i SuperLinię). Od czasu do czasu trafi się coś
innego jeśli temat z okładki mnie przyciągnie. (Właśnie sobie przypomniałam, że dawno
nie kupowałam miesięcznika Bluszcz, który kilka miesięcy temu należał do tej pierwszej grupy...)
Ostatnio w moje ręce wpadło październikowe Zwierciadło, a w nim krótki wywiad
z Anetą Kręglicką. Muszę powiedzieć, że zaskoczyło mnie w nim jedno zdanie (zaznaczone
na żółto) :) 


Może jak już się dorobię sportowego stanika - przekonam się do biegania?
Kto wie...
================================================================
Jedzonko:
Śniadanie:
3 kromki pieczywa chrupkiego z dynią (smakowało mi bardzo !), różne kiełki, ser tofu (średnio smaczny ;)
pomidorki :)
Przekąska:
2 kromki pieczywa chrupkiego, kilka owocków żurawiny


Obiad:
Makaron szpinakowy + kurczak, sos pomidorowy zrobiony z pomidorów z puszki, pietruszka, pół papryki
czerwonej.



































Komentarze:

Sushi


Data dodania: 2011-10-09 21:07

Dzisiaj moja niedziela była trochę mało niedzielna za sprawą
małej fuchy w firmie przyjaciółki, gdzie spędziłam kilka godzin.
Potem czekał mnie godzinny powrót do domu i wyprawa na drugi
koniec Warszawy na sushi (raz na jakiś czas pozwalamy sobie
na zakup bonu na Gruperze lub innym portalu zakupów grupowych,
gdzie można zakupić różne różności za pół ceny). Jechaliśmy
w szóstkę i było fajnie - knajpka nazywała się Izzy Sushi i choć
nie jest stworzona do jedzenia na miejscu, (brakuje trochę klimatyczności)
to samo jedzenie było doskonałe :)
Potem poszliśmy do Grycana... na stole pojawiła się kawa z ciastkiem,
czekolada mrożona, koktajl, ale ja zadowoliłam się jedynie świeżo wyciśniętym,
z pomarańczy i grejpfrutów, sokiem.
==========================================
Jedzonko:
Śniadanie:
Na fuchę wzięłam sobie 3 kromki razowca z kozim twarożkiem i kilka pomidorków daktylowych.
Obiad:
Misiek ugotował na parze ziemniaki, a w kombiwarze upiekł dorsza.
Kolacja:
Sushi
Sushi jest łatwostrawne i podobno zdrowe, więc nie mam z jego powodu wyrzutów
sumienia. Kto nigdy go nie kosztował - gorąco do tego zachęcam. Mam już na sumieniu trzy osoby,
które wcześniej nie chciały nawet słyszeć o sushi, a teraz uwielbiają tego rodzaju jedzenie :)
Dodam jeszcze, że surowej ryby starałam się unikać, bo za nią nie przepadam, ale jak są jej małe
kawałeczki w makach to też znowu nie wybrzydzam za bardzo :)
Aha... uwielbiam prawdziwą, ryżową herbatę zieloną - jest niezwykle intrygująca w smaku :)
(ostatnie zdjęcie pożyczyłam ze strony Izzy Sushi i przedstawia nasze zestawy)













Komentarze:

Dzisiaj tylko 40 min na orbi :)


 Data dodania: 2011-10-08 21:29

Niestety tak już mam, że jak się okropnie zmęczę jednego dnia to drugiego
muszę to odespać i ogólnie odsapnąć.
Podobnie było dzisiaj.
Do południa byłam jakaś bez życia, a po południu pojechaliśmy z Miśkiem
i jego szwagrem do Pure. Chłopcy zrobili sobie porządny trening, a ja zafundowałam
sobie 40 min na orbi przemierzając na nim 5 km z hakiem.
Na fotach nocny widok z Pure'owego tarasu :)
Chciałam dzisiaj napisać o czymś zupełnie innym, ale przekładam
to na później :)
=======================================
Jedzonko:
Śniadanie:
Twaróg (Misio w ostatniej chwili przypomniał mi, że przecież już zrezygnowałam
z nabiału, więc popiłam szybko mlekiem z laktazą, która mam nadzieję pomogła
w strawieniu laktozy), pomidorki cherry, ogórek, 2 kromki razowca.
Obiad:
Misiek znowu zrobił obiad. Tym razem był to kurczak z kaszą jaglaną, brokuły,
fasolka szparagowa, pomidorek cherry, kalafior.
Kolacja:
2 kromki razowca, ser kozi, kiełki, pomidorki daktylowe
Niestety o przekąskach dzisiaj jakoś zapomniałam... Pewnie przez tę ospałość ;)
















Komentarze:

Szalony dzień...


Data dodania: 2011-10-07 18:38


Dzisiaj wyszłam z domu ok. 10.00, a wróciłam ok. 17.00 nieziemsko wykończona.
Tak się złożyło, że miałam spore problemy z dotarciem w dwa miejsca, na
które ostatecznie dojechałam, ale spóźniona. Niestety jeśli chodzi o moją orientację
w Warszawie to ona mocno szwankuje, co czasem doprowadza mnie do szału.
Miałam dzisiaj nawet moment, kiedy chciałam sobie usiąść i się rozpłakać z bezsilności
i złości. Następnym razem biorę ze sobą mapę papierową, bo przy moich umiejętnościach
nawet GPS wysiada.
Wróciłam o tej 17.00 - Misiek na szczęście czekał z obiadem (byłam już wściekle głodna,
a jakoś nie było kiedy zjeść krążków ryżowych, które przezornie ze sobą zabrałam).
Pochłonęłam obiad i chce mi się okropnie spać, jednak nic z tego - za pół godziny jadę
na kolejną misję, z której wrócę po 22.00.
No niestety - trening zrobię sobie jutro.
Aha - dalej wszystko mnie boli po przedwczorajszym wycisku. Mam nadzieję, że do jutra przejdzie :)
Rano się zważyłam - powolutku waga spada :)
Jutro napiszę o moim dodatkowym, specjalnym wsparciu... bądźcie czujni :))
=================================================================
Jedzonko:
Śniadanie:
Mleko bez laktozy + płatki owsiane, otręby żytnie, rodzynki, orzechy laskowe i pół brzoskwini
Obiad:
Łosoś pieczony, 2 ziemniaki, fasolka szparagowa, brokuły, cukinia.
Kolacja:
2 kromki razowca z... gulaszem angielskim z puszki (wiem, nie była to najlepsza kolacja
świata, ale wymyślona była na szybko, a zjedzona na misji, z której wróciłam po 23.00).












































Komentarze:

Anna Szczybura
pycha :))) ja niestety zjadłam coś na szybko bo trzeba bylo zdążyć w kilka miejsc ;)
2 dni 10 godziny 03:13