30.6.12

Sobotnie rozważania o diecie :)

Miałam napisać o suplementach, które dostałam od Natur House, ale zostawię sobie tę przyjemność na później, bo temat nie ucieknie, a dzisiaj chciałabym poruszyć temat przestrzegania zasad diety.

Bardzo bałam się tego pierwszego tygodnia, powrotu do zdrowego jedzenia (choć muszę zaznaczyć, że znowu aż tak niezdrowo też się nie odżywiałam) i tego, że mogę mieć trudności w dostosowaniu się do nowego trybu życia. Rzeczywiście łatwo nie jest - musiałam w swoje chaotyczne życie wprowadzić element planowania, zwiększyć ilość i jakość posiłków, odrzucić niezdrowe nawyki (najgorszy to codzienna dawka słodkości do kawy latte) oraz zwiększyć aktywność ruchową. Przyznać się muszę, że aktywność ruchowa trochę kuleje, ale pracuję nad tym.

Ogólnie: jest dobrze, choć mogłoby być lepiej, a bałam się, że będzie gorzej ;)

Z innej beczki: wczoraj mój wypad w miasto się przedłużył i musiałam zjeść tam obiad. Wybór padł na wegetariański Green Way, gdzie za kilkanaście złotych dostałam ogromny talerz kaszy gryczanej polanej gulaszem meksykańskim (z mięsem sojowym) oraz 3 surówki, z czego jedna chwyciła mnie za serce, choć wypatrzyłam w niej jedynie 3 składniki: surowy kalafior, koperek i zielony ogórek - pycha :) Porcja była taka duża, że... połowę zostawiłam sobie na drugi dzień :) Pierwszą pułapkę udało się ominąć, ale z drugą już miałam większy problem. Wieczorem poszłam pograć w turnieju Scrabble na żywo i najpierw wypiłam grzecznie wodę mineralną z cytryną, ale po turnieju skusiłam się już na drinka (40 ml Żubrówki + sok jabłkowy Fortuny). Nie był to może duży grzech, ale jednak... Tak czy siak cieszę się, że nie skończyłam gorzej ;)

Meksykański gulasz z soi (Green Way) z surówkami

Woda mineralna ;)

Moje dzisiejsze śniadanie :)



28.6.12

Po długiej przerwie... powrót do diety i pisania

Długo mnie tutaj nie było. W tym czasie nie byłam zbyt grzeczna. Zdarzyło mi się popełnić kilka grzeszków, ale na szczęście nie zaowocowały klasycznym jojo. Ze 4 kg przybrałam w pół roku, ale potem waga stanęła w miejscu czekając chyba na ciąg dalszy diety i... się doczekała. W dodatku nie jest to dieta byle jaka, a pod okiem profesjonalistów, co niezwykle mnie cieszy :)
Wszystko zaczęło się od tego, że na blogu Kominka zobaczyłam post, w którym Kominek szukał 3 osób do eksperymentu :) Zgłosiłam się - zostałam wybrana i tak oto zaczął się kolejny etap mojego odchudzania się.


Jak wyglądała moja pierwsza wizyta w Natur House opisałam na moim głównym blogu, gdzie będę robiła podsumowania, a tutaj zajmę się szczegółami całej akcji.
Szczegóły przedstawiają się następująco: podczas wizyty w salonie Natur House w Blue City umówiłam się z Panią Beatką, że dietę rozpocznę w poniedziałek, 25 czerwca. Tak też uczyniłam. Staram się jeść 5 posiłków dziennie o stałych godzinach. Są to produkty zdrowe, wzbogacone o suplementy Natur House. W diecie tej unikam białego pieczywa, soli i cukru. O suplementach napiszę jutro, a tymczasem zostawię Was sam na sam ze zdjęciami mojego jedzonka, które właściwie niewiele się różni od tego, które jadałam wcześniej :)