5.10.11

Dzisiaj dam się zmierzyć i zważyć :) (drugie podejście ;)


 Data dodania: 2011-09-08 09:45

Wczoraj mi się nie udało, więc za karę ;) dzisiaj idę na trening na 18.00,
aby zmierzyć wszystkie swoje nadprogramowe centymetry i zważyć
wszystkie czające się w moim tłuściutkim ciałku kilogramy :)
To niezwykłe, ale rano miałam ogromną ochotę na trening i musiałam się prawie siłą ;)
powstrzymywać, żeby na niego nie poleźć. Gdyby nie mierzenie z pewnością
byłabym już teraz po wizycie w Pure, a tak przyjdzie mi trenować w godzinach
szczytu. Eh, nie lubię tego.
Cały czas zastanawiam się nad kształtem mojego bloga oraz tego wszystkiego,
co będę robiła podczas tych 4 miesięcy. Jako osoba mająca wiele cech ADHD'owca
mam milion pomysłów i wszystkie chciałabym wcielić w życie od razu. Na samą
myśl o tym wszystkim ciśnienie mi skacze, włącza się podniecenie i kreatywność.
Niestety poza pozytywnymi stronami tego stanu bywają też negatywne i właśnie
ich boję się najbardziej. Najbardziej przykrym bywa spadek dobrego nastroju, zmiana
przedmiotu pożądania, zajęcie się innymi podniecającymi sprawami. Tak... taka jestem.
Całe życie walcząca ze słomianym zapałem, z brakiem wiary w siebie i swoje możliwości,
bo choć mogę tutaj sprawiać wrażenie bardzo wygadanej i pewnej siebie to w realu
jestem kompletnym przeciwieństwem "netowej wersji". Zahukana, cicha, nieśmiała,
zakompleksiona, szara.
Ostatnio obejrzałam siebie dokładnie w lustrze jakim jest sztuka Joanny Szczepkowskiej
ADHD i inne cudowne zjawiska. Wykład nieprzewidywalny.
Kto ma problemy ze sobą i podejrzewa, że może być ADHDowcem (niekoniecznie może
mieć problemy z usiedzeniem na miejscu) powinien obejrzeć tę sztukę, żeby lepiej
zrozumieć siebie. Odkąd samą siebie zrozumiałam wiem, że mam dużo większe możliwości
niż mi się wcześniej wydawało. Że nie jestem aż taką ofiarą losu i wbrew pozorom
potrafię coś sensownego w życiu zrobić, choć jest to bardzo trudne, a konsekwencje
moich błędów odczuwać będę jeszcze wiele lat. Teraz jednak wierzę, że nadszedł
czas zmian, czas przełamania się i czas wyjścia z marazmu :)
Chyba mnie diabeł opętał. Rozpisałam się straszliwie, a przecież komu by się chciało
czytać tyle tekstu, więc bardzo przepraszam osoby, które jednak przebrnęły przez
to wszystko i zapraszam na śniadanko ;)
Dzisiaj była jajecznica dwujajeczna z ogromną ilością szczypiorku :)
Wiem, że jajka w takiej ilości ;) nie są wskazane, ale za to kromki razowca nie posmarowałam
masłem, więc chyba nie jest tak źle?
Wcześniej napisałam, że nie będę stosowała żadnej diety, ale zastanawiam się jednak
nad jedną z moich ulubionych - na Vitalii... dla jakiegoś większego porządku i na wszelki
wypadek, gdyby miało przypadkiem dojść do niedoborów. Bardzo się ich boję, bo pachną
wilczym głodem i jo-jo... No i się zastanawiam... dieta jest płatna, a ja spłukana, więc
moje rozmyślania są tym bardziej zasadne.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
22:30
Jak już wcześniej planowałam ok. 18.00 pojechałam na trening, przed
którym poddałam się ważeniu i mierzeniu.
No cóż... widać moje grzechy jak na dłoni... BMI 35,5 , (reszta pewnie
będzie widoczna niebawem, więc na razie się nie chwalę, bo nie ma czym ;).
Później spędziłam 45 minut na orbitreku, a po 5-minutowym odpoczynku
podłączyłam się do interwału o 20.05. Straszliwie się zmachałam robiąc
w 20 min 3 km zaczynając od obciążenia 6 i zmieniając o 1 (pewnie kiedyś
przyjdzie czas, że zaczynać będę od większego, a zmieniać będę co 2,
ale na razie lightowo się bardzo traktuję). Tętno jak zwykle miałam bardzo wysokie
i średnio wynosiło ok. 150-160, a pod koniec interwału doszło do przeszło 180.
Teoretycznie chyba ujdzie, optymalne powinno w tym najaktywniejszym
okresie wynosić 220 minus wiek czyli u mnie 187.
Jestem WYKOŃCZONA i mam mdłości, więc chwilka medytacji i idę spać :)
Dobranoc :)













Komentarze:

Katarzyna Nojek
ja bardzo lubie sie tak zmeczyc... co prawda w trakcie i tuż po sama w myslech sie wyzywam ale potem przychodzi ogromne zadowolenie i blogi odpoczynek;)
8-09-2011 22:45
Halinez
Ja też lubię się zmęczyć, szczególnie jak czas szybko leci. Czasem leci szybciej, czasem wolniej - dzisiaj leciał tak pół na pół :) A teraz czuję właśnie tę błogość... mmm :))
8-09-2011 22:54
Anna Wierzbicka
Jajecznica wygląda cudownie:) I gratuluję świetnego początku treningowego.. Ja właśnie popstrykałam się o głupotę z moim chłopem.. z racji bolącego kolana nie poszłam do pure w celu rozładowania emocji.. zjadłam za to naleśnika z nutellą i 6 pierniczków ze Szwecji.. Tragedia:(
9-09-2011 08:31
Halinez
Dziękuję Aniu, już pędzę do Ciebie...
9-09-2011 08:43
Basia Bielanik
Chciałam się pochwalić, że doczytałam do końca :) Poza tym nie wiem czy Cie to pocieszy, ale mamy podobne przygody z treningiem, moje tętno jak zaczynam wynosi już około setki, potem nie mam szans utrzymac się w 140 bo to spacerek jest, a jak mam się spocić to ok 170 mi serducho wali... A BMI mam 35.5. Ja pierniczę....
11-09-2011 22:46
Halinez
Basiu, no to mam nadzieję, że razem z wagą obniży się nam to nieszczęsne tętno. Ja nawet nie próbuję trenować z mniejszym, bo musiałaby, stać w bezruchu :D
13-09-2011 11:59

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz